sobota, 8 grudnia 2012

Pięć

 "Spróbuj zapalić małą świeczkę zamiast przeklinać ciemność."
Zdziwiona odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka. Wyglądał przeuroczo. Jego głowa wystawała zza kołdry, miał zmrużone oczy i włosy rozczochrane na wszystkie strony, nie wspominając o strasznie bladej twarzy. Ledwo się położył do łóżka, a już wygląda jakby dopiero co się obudził. Podeszłam bliżej i usiadłam na skraju łóżka.
- Czegoś Ci potrzeba? - Zapytałam.
- Towarzystwa. - Wybełkotał.
- Oczy Ci się już same zamykają, prześpij się.
- Tylko z Tobą. - Uśmiechnął się szeroko.
- Głupi jesteś. - Zaśmiałam się i szczelniej opatuliłam go kołdrą. Skierowałam się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia z pokoju kiedy chłopak mocno chwycił za mój nadgarstek. Syknęłam z bólu i odwróciłam się w jego stronę. Od razu poluźnił swój uścisk.
- Będę się bał. - Spojrzał na mnie z miną zbitego psiaka.
Westchnęłam głośno i położyłam się obok niego. Dopiero teraz poczułam jak bardzo śmierdzi od niego alkoholem. Po co oni w ogóle szli do tego klubu? Nie można było zorganizować libacji alkoholowej w domu?
- Jesteś śliczna. - Stwierdził po pięciu minutowej ciszy. Miałam nadzieję, że od razu zaśnie i będę mogła wrócić do siebie jednak się myliłam.
Odwróciłam głowę w jego stronę. Leżał na boku przyglądając mi się uważnie.
- Dziękuje.
- I mądra. - Dodał. Pierwszy raz spotkałam człowieka, który jest pijany, a mówienie przychodzi mu z łatwością.
- Widzę, że lubisz prawić komplementy po pijaku. - Zaśmiałam się.
- Nie jestem piany. - Oburzył się.
- Nie, w cale. - Zachichotałam pstrykając go w nos.
Znów zapadła cisza. Ponownie odwróciłam głowę i wpatrywałam się w sufit. Trwaliśmy tak chwilę do czasu kiedy Zayn zaczął się wiercić po łóżku, a po chwili chwiejnie podniósł się z niego.
- Co Ty..
Malik złapał za koniec swojej koszulki i podciągnął ręce tak, iż owa rzecz wylądowała na podłodze. Przez chwilę stał tak przy łóżku z nagim torsem, a ja głupia wpatrywałam się w jego umięśniony brzuch. Światło z okna padało prosto na jego rysy twarzy. Zrobiło mi się trochę nie zręcznie, bo widok ten był mega seksowny. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce, czując to odwróciłam się plecami do niego.
- Gorąco mi. - Szepnął.
Pomimo różowych wypieków na twarzy, ponownie na niego spojrzałam, a on z uśmiechem położył się spowrotem do łóżka. Poczułam się strasznie nie komfortowo. Zayn nie miał koszulki, a ja jedynie majtki i koszulkę. Przypomniał mi się sytuacja z przed dwóch dni kiedy znalazłam się w podobnej sytuacji z Harrym. Na samo wspomnienie uśmiech sam pojawił mi się na ustach. Mulat podniósł się do pozycji siedzącej, a po chwili położył się na mnie opierając rękami po obu stronach mojej głowy tak, że nie czułam ciężaru jego ciała. Zrobiło mi się cholernie gorąco. Patrzył się na mnie uwodzicielsko. Miał nade mną kompletną władze, nie mogłam nic zrobić, ba nawet nie chciałam. Chłopak musnął moje usta, a zaraz potem wpił się w nie. Instynktownie zamknęłam oczy. Bez zastanowienia odwzajemniłam pocałunek. Zaczęliśmy się całować zaraz bardziej odważnie. Jego usta smakowały jak najlepsze wino pomieszane z wódką. Rozchyliłam lekko warki, a chłopak od razu wsunął tam swój język. Zaczął pieścić moje podniebienie, a w tym samym czasie zabrał jedną rękę i położył ją ma moim biodrze. Czułam się świetnie, żaden chłopak jeszcze nigdy nie doprowadził mnie do takiego stanu samym całowaniem. Zarzuciłam ręce na jego szyję przyciągając go mocniej do siebie. Po chwili jego druga ręka wylądowała na moim drugim biodrze. Kiedy jego ręce zaczęły przesuwać się w górę zaświeciło się u mnie czerwone światełko. Lekko odepchnęłam go od siebie przerywając pocałunki. Zaczęliśmy głęboko oddychać, nie mogłam przestać wpatrywać się w czekoladowe tęczówki, które na długo zostaną mi w pamięci.
- Chciałem to zrobić od kiedy Harry mi Cię przedstawił.
- Teraz będziesz spać dobrze. - Uśmiechnęłam się zalotnie.
Wysunęłam się z objęć chłopaka i opuściłam pokój.
Następnego dnia obudziłam się o jedenastej. Uprzedniej nocy nie było łatwo mi zasnąć. Przed oczami nadal miałam brązowe tęczówki, były magiczne. Zarzuciłam na siebie fioletowy szlafrok i zeszłam na dół. Kiedy schodziłam ze schodów uświadomiłam sobie coś. Przecież on był pijany, nie myślał trzeźwo. Jednak to on zaczął mnie całować. Nie zdziwiłabym się kiedy by nie pamiętał nic z uprzedniej nocy. W kuchni zastałam jeszcze zaspaną Eleanor. Dziewczyna męczyła się z zepsutym tosterem Styles'a.
- Cześć. - Uśmiechnęłam się.
- Witaj. - Odwzajemniła gest.
- Jak się spało?
- Prawie nic nie spałam. - Przyznała. - Lou kiedy się spije okropnie potem chrapie. - Skrzywiła się.
Zaśmiałam się na jej słowa i zabrałam się za robienie śniadania. Talerz z kanapkami z dżemem malinowym po chwili stał już na stole. Po schodach zbiegła Julia i zajęła wolne miejsce obok mnie.
- Cześć księżniczko. - Zaśmiałam się podsuwając dziewczynce talerz ze śniadaniem.
- Hej. - Przeciągła ostatnią literę.
Zaraz po niej zbiegła lekko zdenerwowana już Natalie.
- Szybko Julia, zaraz jedziemy. - Poganiała córkę.
- A gdzie jedziecie? - Wtrąciła Els.
- Musimy wracać, bo Julia ten weekend spędza u dziadków.
Dziewczynka skończyła jeść i pognała do pokoju po swojego misie bez, którego podobno nie podróżowała. Pomogłyśmy młodej mamie tachać walizki, ponieważ żaden z mężczyzn nie raczył się jeszcze obudzić. Po upływie trzydziestu minut już ich nie było. Szkoda, że musiały tak szybko nas puścić, myślałam o rozwinięciu znajomości z Natalie. Razem z dziewczyną Tommo ledwo co usiadłyśmy wygodnie na sofie w salonie kiedy rozdzwonił się telefon loczka, który leżał na stoliku. Sięgnęłam po telefon i spojrzałam na wyświetlacz " Liam ".
- Tak?
- Harry? - Zapytał głos po drugiej stronie.
- Emm, nie. Styles nie może teraz rozmawiać.
- Więc z kim mam tą przyjemność?
- Z przyjaciółką Sav.
- Ach! - Ożywił się. - Savannah Austin?
- Zgadza się. - Przyznałam zdziwiona. - Skąd mnie znasz?
- Hazza cały..
- Tak, tak. - Przerwałam mu domyślając się co odpowie. - Coś mu przekazać?
- Mam mały problem, gdyż zabrakło mi paliwa, stacyjka jest pusta, a w okolicy nie ma żadnej stacji paliw. Jestem na przedmieściach Londynu, wyślesz kogoś z odsieczą? - Zaśmiał się.
- Jasne. Nie martw się coś wymyślimy. W razie czego bądź pod telefonem.
- Dobrze, dziękuje.
Rozłączyłam się i opowiedziałam o tym Eleanor. Z racji, że żaden z chłopaków na pewno nie będzie w stanie teraz prowadzić, postanowiłyśmy wybrać się same. Pobiegłam do pokoju i otworzyłam szafę. Szybo wyciągnęłam szarą bluzę, rurki, białe conversy i do tego dodatki. Włosy jedynie przeczesałam szczotką. Zwinęłam kluczyki od samochodu z biurka i zbiegłam na dół. Calder już tam na mnie czekała. Zajrzałam jeszcze do samochodu loczka i tak jak się spodziewałam była tam jedna butla paliwa. Zabrałam ją i wpakowałyśmy się do samochodu, ruszyłyśmy w drogę. Dziewczyna dużo mi opowiedziała o niejakim Liam'ie. Podobno jest w porządku. Najrozważniejszy członek One Direction. Bardzo lubi żółwie! Ma już u mnie plusa. Kiedy wyjechałyśmy już z centrum miasta, Els zadzwoniła do Payn'a i on pokierował nas dokładnie gdzie się znajduje. Pojechałyśmy na wskazane miejsce i zaparkowałyśmy na poboczu. Szatyn stało opart o samochód z rękami założonymi na piersi.
- Dziękuje wam! - Ucieszył się na nasz widok. - Nie dość, że jestem zmęczony to jeszcze to miejsce jest jakieś podejrzane.
Miał rację. Staliśmy na jakimś kompletnym odludziu. Ani jednej żywej duszy. Tylko las. Dopiero parę kilometrów przed nami było widać jakieś domy.
- Cześć Li! - Uściskiem przywitała się z chłopakiem moja towarzyszka, na co o ochoczo ją przytulił. - To właśnie Savannah odebrała telefon. - Wskazała na mnie dłonią.
- Miło mi Cię poznać, Liam. - Wyciągnął ku mnie dłoń.
- Mnie również, Savvanah. - Uścisnęłam ją. - Znalazłam w samochodzie Harrego butle z paliwem.
- Bardzo Ci dziękuje. - Uśmiechnął się i poszedł wyciągnąć potrzebną mu rzecz.
Szybko uporaliśmy się z problemem i w spokoju mogliśmy wracać do domu. Eleanor uparła się, że to ona będzie prowadzić tym razem, więc pozwoliłam jej z lekką obawą o swój samochód. Nie wiedziałam jak jeździ. Jednak po podjechaniu pod podjazd żałowałam, że jej pozwoliłam. Przekroczyła chyba wszystkie możliwe zakazy! Przejechała na czerwonym świetle i przekroczyła dozwoloną prędkość i to nie o pięć kilometrów, o co najmniej dziesięć! Jakim cudem zdobyła prawo jazdy? Szczęśliwa, że to już koniec czym prędzej opuściłam samochód ciesząc się, że żyje. Weszliśmy do domu. Louis z Zayn'em od razu rzucili się na Liama, przytulając go. Rozbawiła mnie ta sytuacja. Malik z Tomlinsonem uwiesili się na biednym Payn'ie jak dwie małpki. Ściągnęłam buty i weszła  do kuchni. Widok? Okropny. Harry siedział przy stole z głową opartą na dłoniach. Był cały blady, a oczy podpuchnięte. Na sobie miał jedynie dresy, które służą mi za pidżamę i zielony miękki szlafrok.
- Dobrze się czujesz? - Zapytałam lekko wystraszona.
- Nie za bardzo. - Wychrypiał pociągając nosem.
Podeszłam bliżej niego i przyłożyłam mu dłoń do czoła. Było strasznie rozgrzane. Jakbym dotknęła rozgrzany piekarnik.
- Masz gorączkę! - Zawołałam. - Marsz mi do łóżka!
Bez słowa loczek wykonał moje polecenie. Wszedł po schodach na górę, a ja zabrałam się za robienie herbaty. Nastawiłam czajnik i wyciągnęłam kubek z szafki. Chciałam poszukać jakiś tabletek na grypę, bo to pewnie ona go męczyła. Wysunęłam koszyk z różnymi lekami kiedy do kuchni wszedł Malik.
- Czego szukasz? - Zapytał otwierając lodówkę.
- Szukam jakiś leków dla Hazzy.. - Odparłam. - Biedak ma gorączkę.
- Nie dobrze. - Pokręcił głową i z miską płatków usiadł do stołu.
Koszyk był wielki. Leki na ból gardła, głowy, brzuch i nic na przeziębienie. Nawet raz w ręce wpadła mi paczka prezerwatyw. Kto normalnie trzyma je razem z lekami?
- Jesteś śliczna. - Słowa Malik strzeliły we mnie niczym pocisk. Podniosłam na niego wzrok, uśmiechał się, a oczy miał przymrużone. - I mądra.
Zagryzłam dolną wargę i poczułam jak moje policzki płoną żywym ogniem. Odwróciłam się tyłem do niego. Dał mi bardzo dobrze do zrozumienia, że pamięta. Ucieszyło mnie to, nawet bardzo. Usłyszałam jak zaśmiał się po cichu. 
- Dziewczyna Liama, Danielle robi dziś małą domówkę. Pójdziesz? - Wstał od stołu i odłożył pustą miseczkę do zmywarki.
- Chętnie, ale nie zostawię tu samego loczka. - Lekko się uśmiechnęłam.
- Na pewno? - Nie dawał za wygraną. - Jest duży poradzi sobie.
- Nie zostawię go samego. - Trwałam w swoim.
- Jeśli zmienisz zdanie tu masz adres. - Podał mi karteczkę i wyszedł.
Schowałam kartkę papieru do kieszeni spodni i dalej przeszukiwałam koszyk. W końcu trafiło mi w ręce odpowiednie pudełeczko. Woda w czajniku zaczęła się gotować, przez co gwizdek zaczął piszczeć. Zalałam herbatę i wycisnęłam w nią cytrynę. Zabrałam kubek, tabletki i ruszyłam po schodach do pokoju Styles'a. Leżał na łóżku zawinięty w kłębek, uroczy widok. Odłożyłam wszystko na stolik obok i szturchnęłam chorego lekko w ramię. Nie zareagował więc szarpnęłam mocniej. Otworzył zaspane oczy i odwrócił się w moją stronę.
- Zrobiłam Ci herbatę i masz połknij. - Podałam mu kapsułę leku.
- Uwielbiam Cię za to, jesteś kochana. - Wykrzywił usta w uśmiechu.
- Zawsze do usług. - Puściłam mu oczko. - Gdzie się tak załatwiłeś?
- Wczoraj wieczorem było dość zimno, a ja..
- A Ty miałeś na sobie tylko ten cieki płaszczyk! - Dokończyłam za niego.
- Właśnie.
Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań i opuściłam pokój, aby mógł odpocząć. Zeszłam na dół uprzednio zabierając z pokoju laptopa. W salonie na sofie telewizor oglądał Lou zajadając się jabłkiem. Usiadłam na fotelu kładąc sobie komputer na kolanach. Zamierzałam dziś zamówić sobie nowego iPhon'a, gdyż stary był już nie do użytku. Poszperałam i znalazłam odpowiedni. Złożyłam zamówienie, mój nowy zakup powinien pojawić się za sześć dni. Z racji tego, że dziś jest sobota, a w weekend nie dostarczają zamówień będzie dopiero w środę. W tym czasie będę musiała wytrzymać bez telefonu, trudno.
Dochodziła dwudziesta. Chłopcy oprócz Harrego wraz z Eleanor latali po domu i szykowali się do imprezy u dziewczyny Liama. Strasznie chciałam iść, ale nie zostawię loczka samego. Wierzę, że on na moim miejscu zrobiłby to samo. Leżałam teraz na sofie i wpatrywałam się w ich poczynania. Zayn jeszcze parę razy próbował namówić mnie na wyjście, lecz ja trwałam w swoim. Mówiłam Styles'owi, że zostaję, ale on powiedział, że jest zmęczony i mam dać mu teraz spokój. Dziesięć minut po wyjściu chłopaków i Els zadzwonił dzwonek do drzwi. Zwlekłam się z miejsca i poszłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stała śliczna, wysoka blondynka.
- Cześć, Harry prosił abym przyszła.
- Emm, jasne wejdź. - Zdziwiona wpuściłam ją do środka.
Lekko się we mnie zagotowało. Loczek dobrze wiedział, że jestem w domu tylko i dlatego, iż chciałam dotrzymać mu towarzystwa, a mimo to zaprasza jakąś dziewczynę.
- Drugie drzwi na lewo. - Wskazałam ręką na schody.
Blondynka skierowała się na schody, a ja wróciłam do salonu ponownie rzucając się brzuchem na sofę. Sięgnęłam po pilota i włączyłam telewizor. Skakałam z kanału na kanał kiedy przypomniałam sobie, że przed wyjściem reszty chołoty dałam mu tabletki, które miały złagodzić ból gardła, na które się skarżył godzinę temu. Ruszyłam do pokoju Hazzy i nie pukając weszłam. A tam co? Loczek i blondi lecą w ślinę na łóżku, nawet mnie nie zauważyli. Po cichu zamknęłam drzwi i wbiegłam do swojego pokoju. Byłam cała nabuzowana. Specjalnie zostaję dla niego w domu, żeby miał towarzystwo, a ten fagas dzwoni sobie po koleżankę! Wyciągnęłam z kieszeni karteczkę i spojrzałam na nią uważnie. Na pewno nie zostanę teraz w domu. Jadę na domówkę, a on niech się tu zajmie koleżanką.

***

Rozdział pojawiłby się wcześniej gdyby nie to, że przypadkiem całego go skasowałam. Tak, tak brawo dla mnie;) Dziś mało Lou, ale za to jest akcja z Malikiem;> Co do relacji Sav i Lou to niedługo się wszystko wyjaśni. Zapraszam do komentowania! :)

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam to opowiadanie ! Masz bardzo dobry styl pisania,nie popełniasz wielu błędów ortograficznych i interpunkcyjnych ;) Kiedy będzie następny rozdział? Już nie mogę się doczekać ! :) Oraz zapraszam do mnie : http://onelovekalina.blogspot.com/ ;) Pozdrawiam,
    Kalina.H.E

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :>
    Ahhh ten Hazza ---> rozsiewa zarazki xD
    Nie mogę się doczekać NN ♥
    xoxo,
    deine @galaxysheep

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie. Liczę że będzie cos więcej między Sav i Malikiem :D
    czekam na kolejny ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedne chore Hazziotko... uhh.
    Najbardziej podobała mi się akcja z Liamem, pustym bakiem i przywitaniem jego osoby przez Harrego i Zayna.
    Jestem ciekawa, jak rozwiniesz ralacje Zayna i Sav.
    A koleżanka po którą dzwonił Harry? Mogę się założyć, że po to, by Sav tak przy nim nie siedziała i poszła na tą domówkę.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam wlasnie takie końcu rozdziałów;*

    OdpowiedzUsuń
  6. I dobrze, że olała Styles'a i idzie się pobawić. Mogła to zrobić wcześniej, bo skoro on zaprosił "koleżankę", ona spokojnie sobie może iść. Mmm, pocałunki z Malikiem będzie coś z tego ? : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Super blog zapraszam do mnie http://keep-calm-and-fuck-off.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń