środa, 28 listopada 2012

Cztery

  "Otwieraj śmiało nowe rozdziały życia."
Czasami wyrządzimy jakieś świństwo drugiej osobie i jest ono tak straszne, że duma nie pozwala nam wybaczyć. Brzydzimy się tego. Przecież jak ktoś tak ważny mógł być tak okrutny? Najwidoczniej Jay Tomlinson takiej dumy nie posiada. Dla niej wszystko jedno. Zdradził, nie zdradził? Jest owoc zdrady, nie ma tego owocu? Co za różnica. Tak, jestem owocem zdrady mojego ojca. Co z tego? Szkoda tylko, że z panną Tomlinson ma piątkę dzieci.
- Sav, jesteś? - Odezwał się ojciec po dość długiej ciszy.
- Coś Ty zrobił... - Jęknęłam opierając się o ścianę łazienki i zsuwając się na dół.
-  Co Ci nie znów nie pasuje? Wiem, że miałaś nadzieję, że jednak matka wróci, ale to się nigdy nie stanie. Nie ma jej i nie będzie. Z resztą po co Ci ona? Żeby znów namieszała? Znów pokazała, że się dla niej nie liczysz? Masz już dziewiętnaście lat, a nie umiesz ocenić powagi sytuacji. - Zabolało, bardzo zabolało.
Miał rację, wierzyłam, że matka wróci i powie mi jak bardzo mnie kocha, przeprosi za wszystko. Przez całe moje dotychczasowe życie nie było jej, uciekła od odpowiedzialności. Między innymi przez to nienawidzę Tommo, a on mnie. Kiedy ojciec powiedział Jay prawdę może i by mu jeszcze wybaczyła, ale kiedy dodał, że jego kochanka jest w ciąży, zmieniła zdanie. Parę lat po moim urodzeniu zeszli się i tak powstała Lottie potem Felicity, i bliźniaczki Daisy i Phoebe. I w tym momencie tej sielanki znów pojawia się moja matka, niszcząc to co po między nimi było.
Rozłączyłam się i oddałam telefon Harremu. Podniosłam się z ziemi.
- Zrobimy to kiedy indziej. - Rzuciłam na odchodne i wyszłam zostawiając zdziwionych chłopców.
Weszłam do swojego pokoju i bezmyślnie rzuciłam się na łóżko. Była dopiero druga, a ja już miałam dość dzisiejszego dnia. Nie mam pojęcie ile już tak leżałam, ale strzelam, że coś około pół godziny. Leżała bym tak dłużej gdyby nie dźwięk otwieranych drzwi. Nawet nie wysiliłam się aby podnieść głowę i sprawdzić kto to. Po chwili poczułam jak ktoś się rzuca na mnie. Cicho jęknęłam, a Harry przeturlał się i położył obok. Skąd wiedziałam, że to on? Jego loczki łaskotały mnie w szyje. Obróciłam się na plecy i wpatrywałam w sufit.
- Po twojej rozmowie z ojcem dzwonił Lou. - Zaczął spoglądając w moją stronę.
- Nie interesuje mnie to. - Burknęłam.
- Już wiem dlaczego tak zareagowałaś. - Pogłaskał mnie po policzku.
- Od kiedy on wie? - Zapytałam i odwróciłam głowę by spojrzeć mu w oczy.
Chłopak wyraźnie zmieszany pytaniem głośno wypuścił powietrze.
- Od samego początku, matka mu powiedziała.
- Czyli od kiedy? - Warknęłam zdenerwowana.
Unikał konkretnej odpowiedzi, czyli nie była na dobra.
- Od trzech tygodni. - Zamarłam.
Trzy tygodnie to ukrywali. Chwila.. Ukrywali by pewnie więcej. Gdybym nie zapytała gdzie jest to sam by mi nie powiedział. Powoli oczy zaczęły mi się szklić. Sama nie wiem dlaczego. Być może ta wiadomość była zbyt szokująca. Nigdy bym nie pomyślała, że znów będą razem.
- Savannah, tylko nie płacz. - Skrzywił się i podniósł do pozycji siedzącej. Usiadł obok mnie i położył sobie moją głowę na kolana.
- To nie takie proste. - Żałośnie załkałam.
- Ale czemu nie cieszysz się razem z nimi?
-  Może i bym się cieszyła, ale tata przez telefon zaczął o tym, że mama ma mnie gdzieś i, że nie wróci. - Odwróciłam głowę w stronę brzucha Harrego i się do niego przytuliłam.
- Moi rodzice się rozwiedli, też nie mam najlepszych kontaktów z ojcem. - Zaczął głaskać mnie po włosach.
- Ale on o Tobie nie zapomniał.
- O Tobie też nikt nie zapomniał. - Od razu zaprzeczył.
- Wiem, że próbujesz mnie pocieszyć, ale nie gadaj bzdur. Wyjechała do USA i nie wróci.
Styles już się nie odzywał. Tak było przyjemnie. Ja przytulająca się do jego brzucha i on bwiący się moimi blond włosami.
- Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć. - Ożywił się nagle.
Odwróciłam się i patrzyłam się na wprost zielonych tęczówek.
- Każdy z chłopaków jest teraz u rodziny, oprócz Malika, ale jak wrócą będą musieli zatrzymać się tutaj, ponieważ Malik idiota zalał im dom.
Mój humor nagle diametralne się poprawił. Zaśmiałam się głośno i zapytałam:
- Jak zalał dom?
- Normalnie, postanowił się wykąpać, więc odkręcił kran. Zadzwonił jego telefon i tak zapomniał, że puścił wodę. - Zaśmiał się po cichu.

Następnego dnia po przebudzeniu zeszłam na dół. Standardowo moją pidżamą były majtki i za duża koszulka z logiem Nirvany. Weszłam do kuchni i,nie liczyłam na to, że kogoś tam spotkam. Otworzyłam lodówkę i nie wiedziałam co wybrać. Po krótkim namyślę, sięgnęłam po karton mleka. Odeszłam od lodówki uprzednio ją zamykając i podeszłam do okna. Zapowiadała się smętna pogoda. Natalie z Julią wróciły wczoraj później niż zapowiedziały. Po drodze spotkały przyjaciela młodej mamy i postanowiły zostać u niego na trzy dni, wspominała, że znają się od dziecka. Harry zadbał abym zapomniała o telefonie od ojca i razem z Malikiem spędziliśmy czas grając na konsoli. Dziś humor miałam o wiele lepszy pomimo tego, iż znów obudziłam się o szóstej. Bawiłam się zakrętką od kartonu kiedy usłyszałam, że drzwiach frontowych ktoś przekręca zamek . Przestraszyłam się. Kogo przywiało tu o tej godzinie? Podeszłam bliżej i wyjrzałam za drzwi od kuchni. To była jakaś dziewczyna. Wysoka, zgrabna, śliczna. Miała długie włosy o kolorze ciemnego brązu. Na nosie miała pilotki, a przecież słońca w cale nie było. Stała do mnie tyłem mocowała się z wyciągnięciem klucza z zamka. Odchrząknęłam głośna. Brunetka wystraszyła się i lekko podskoczyła przy czym klucze wypadły jej z rąk.
- Ojej, ale mnie wystraszyłaś. - Westchnęła łapiąc się za serce.
Patrzyłam na nią przyglądając się jej badawczo. Potem jednak spojrzałam na klucze, które waśnie podnosiła. Moją uwagę przykuł breloczek przyczepiony do nich. Z pozoru zwykła zaczepka na klucze. Mały siwy gołąb. Jednak obok była wygrawerowana literka " T ". Pamiętam tylko jedną osobę posiadającą taką ozdóbkę.
- Ty jesteś Savannah, prawda? - Uśmiechnęła się przyjaźnie.
Skąd znała jak się nazywam i czemu była tak przyjaźnie nastawiona?
- Kim jesteś? - Zapytałam mrużąc oczy.
- Eleanor Calder. - Podeszła bliżej, na co ja odruchowo zrobiłam krok w tył.
- Nie znam Cię. Skąd wiesz jak się nazywam? - Wyminęłam ją i lekko przymknęłam drzwi, gdyż na dworze za ciepło nie było. Stałam teraz tyłem do nich oddalona o metr.
- Przyjaźnie się z zespołem, a tam się o Tobie dużo mówi. - Zaśmiała się melodyjnie.
Kolejna osoba, która zna mnie z opowieści Styles'a. Przyjaźnimy się już bardzo długo, ale czy on nie ma innego tematu niż ja?
- Savannah już zdążyła owinąć Cię sobie wokół palca? - Odezwał się głos za mną.
Nie odwróciłam się, dobrze znałam ten głos. Ten głos, którego nienawidziłam z całego serca. Najwidoczniej moje obawy się sprawdziły. Breloczek był jego, a ona po prostu użyła jego kluczy.
- Nie odwrócisz się nawet? Nie przywitasz brata jak należy? - Zakpił.
Czułam jak zbiera się we mnie gniew. Wystarczyło aby wypowiedział trzy zdania, a już miałam go dość. Odwróciłam się. Stał oparty o framugę drzwi, uśmiechając się wrednie.
- Co Ty tu robisz? - Syknęłam.
- To Hazza Ci nie powiedział? - Teatralnie pokręcił głową. - Okropne. - Skomentował.
Teraz zrozumiałam o jakiej " niespodziance " mówił.
- Zabije go. - Wyszeptałam tak abym tylko ja mogła usłyszeć.
- Co? Teraz uciekniesz? Wrócisz do pustego już domu w Holmes Chapel? - Dalej mnie prowokował.
- Stul pysk. - Warknęłam.
 Umiejętnie wykorzystywał sytuację. Wiedział, że nie jestem zadowolona z powrotu ojca do Jay. 
- Ubierz się, bo wyglądasz jak tania dziwka. - Zaśmiał się pogardliwie.
- Tomlinson! - Od razu ostro zareagowała Eleanor, która na razie w milczeniu obserwowała rozwój sytuacji.
Odwróciłam się i skierowałam się schodami na górę. Usłyszałam jeszcze jak jego dziewczyna oburzona zachowaniem swojego chłopaka upomina go: " Zwariowałeś? To Twoje siostra! Dorośnij! " Weszłam do swojego pokoju. Usiadłam po turecku na łóżku. Mogłam po prostu się spakować i wyjechać pokazując Tomlinsonowi moją słabość i tym samym zawieść loczka. Zostanie to oznacza codzienne kłótnie i warczenie na siebie, bo inaczej z Lou dogadać się nie mogę. Musimy krzyczeć lub chamsko warczeć. Miałam ochotę zabić Styles'a. Powinien mi powiedzieć, że Tommo przyjeżdża, a nie odwalać jakąś głupią szopkę. Po namyśle zdecydowałam się nie opuszczać Londynu, bynajmniej na razie. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam czarne leginsy. Wciągnęłam je na siebie i udałam się do łazienki. Tam uczesałam się w typowego kucyka. Kilka pasem moich włosów wystawało, ale nie przejęłam się tym. Podeszłam do stolika, na którym leżał mój laptop i lustrzanka. Przeglądnęłam zdjęcia, które udało mi się zrobić wczoraj. Po tym jak Harry mnie pocieszył zrobiliśmy sobie parę typowych " słit fotek " Jedna nawet była z " dzióbkiem ".  Zgrałam je wszystkie na laptopa, a potem zaczęłam przerabiać je dla zabicia czasu. Jedne zdjęcia wyostrzyłam, innym z kolei zmieniłam odcienie. W oddzielnym folderze zachowałam oczywiście oryginały. Moją zabawę przerwało pukanie do drzwi. Rzuciłam ciche " Proszę ". Do pokoju weszła Eleanor.
- Cześć, chciałam Cię przeprosić za zachowanie Louis'a.
- Nie masz za co przepraszać przyzwyczaiłam się. - Mruknęłam.
Dziewczyna była wyraźnie  zażenowana zachowaniem swojego chłopaka. Nie sądziłam, że Tomlinson znajdzie sobie taką dziewczynę. Myślałam, że to jakiś typowy pusty plastik lecący na jego kasę.
- Zachował się niedojrzale. - Stwierdziła siadając obok mnie na łóżku.
- Przy Tobie mogą wyjść z niego ludzie. - Uśmiechnęłam się, a dziewczyna mi zawtórowała.
- Chłopcy chcą iść do klubu. - Zaczęła. - Ale sądzę, że raczej nie masz ochoty tam iść. - Pokiwałam twierdząco głową. - Zostanę z Tobą. Chciałabym Cię lepiej poznać.
Miło  jej strony, choć zgaduję, że Lou nie wie o jej zamiarach. Gdyby się dowiedział zrobiłby wszystko aby odpędzić ją od tego pomysłu. Zgodziłam się na jej plany. Również byłam zainteresowana jej osobą. Eleanor wyszła, a ja wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia. W końcu znudzona bawieniem się grafiką odłożyłam laptopa i zeszłam na dół. Na parterze zastałam tylko Malika i Styles'a, którzy siedzieli w salonie i oglądali mecz. Usiadłam na fotelu, który stał obok kanapy, na której obaj siedzieli.
- Spodobała Ci się niespodzianka? - Zapytał sarkastycznie Malik.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Zmierzyłam wzrokiem loczka.
- Nie obrażaj się. - Jęknął.
- Nie obrażam się tylko nie wiem czemu mi nie powiedziałeś w prost, że ten laluś przyjedzie? - Kiedy widziałam, że otwierał usta by coś powiedzieć dodałam. - Tylko nie mów, że bałeś się, że tak po prostu się spakuję i wrócę do domu.
- Tak właśnie myślałem. - Przyznał.
- Przecież jak Ci obiecałam, że będę tu całe wakacje to nie złamie obietnicy! - Oburzyłam się.
- Pękniesz. - Odezwał się Tomlinson, który najwidoczniej przysłuchiwał się nam. - Strzelam, że tak po... - Zastanowił się. - Dwóch tygodniach, max. - Odparł z cwanym uśmiechem.
- Nikt Cię o zdanie nie pytał. - Warknęłam.
- Co nie znaczy, że nie mogę się wtrącić. - Uśmiechnął się wrednie.
- Widać mamusia Cię nie nauczyła, że nie wtrąca się w czyjąś rozmowę. - Teraz to ja wykrzywiłam usta w wrednym uśmiechu.
- Mnie przynajmniej wychowywali obaj rodzice. - Syknął.
Naszła mnie ochoto podejścia do niego i wymierzenie mu siarczystego policzka. Zazwyczaj dokazywaliśmy sobie w ten sposób, ale on nie ma poczucia kiedy ma przestać.
- Sav, idziesz z nami do klubu? - Szybko temat zmienił Zayn.
- Dziś nie mam ochoty. - Burknęłam.
 Następną godzinę w ciszy oglądaliśmy głupi teleturniej, który nikogo nie interesował. Każdy siedział tu, bo nie miał nic innego do roboty. Dochodziła pora obiadu. Weszłam do kuchni w tym samym momencie co dziewczyna Tommo i razem zabrałyśmy się za przygotowanie obiadu.
Wieczorem około dziewiątej chłopcy szykowali się na wyjście. Ja siedziałam w pokoju Malika i pomagałam mu wybrać coś odpowiedniego. Tym razem dałam mu czarne rurki i czerwono-czarną, obcisłą koszule w kratę. Ubrany wyszedł z łazienki. Wyglądał nieziemsko. Swoją grzywkę jak zwykle postawił na żel.
- Wow. - Tylko tyle byłam w stanie wykrztusić z siebie.
Mulat rozbawiony moją reakcją zaczął się śmiać. Zauważyłam, że koszulę zapiął na wszystkie guziki. Podeszłam do niego i szarpnęłam lekko za koszulę. Znaleźliśmy się bardzo blisko siebie. Czułam jego lekki oddech a szyi. Złapałam za ostatni guzik i go rozpięłam. Teraz wyglądał lepiej, seksowniej. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam piękne brązowe tęczówki, które wpatrywały się ze mnie. Miałam możliwość przyjrzeć mu się z bardzo bliska. Był przystojny, nawet bardzo. Po chwili wykrzywił usta w uśmiechu, który odwzajemniłam. Przybliżył się bliżej mnie i pocałował w policzek. Miłe uczucie kiedy jego ciepłe usta dotknęły mojego zimnego policzka.
- Wyglądasz rewelacyjnie. - Skomentowałam i odsunęłam się od niego.
- Tylko i wyłącznie Twoja zasługa. - Ponownie nieziemsko się do mnie uśmiechnął.
Lekko speszona zwróciłam uwagę, iż reszta chłopaków na pewno już na niego czeka. Razem zeszliśmy na dół. Faktycznie już czekali. Szczerze mogłam przyznać, że Zayn wyglądał najlepiej. Harry miał na sobie czarne rurki, biały podkoszulek i granatową marynarkę, podobnie ubrany był Lou. Chłopcy wyszli, a ja mogłam na spokojnie porozmawiać z panną Calder. Zrobiłyśmy sobie kakao i usiadłyśmy na sofie. Włączyłam telewizor na MTV.
- Puszczasz tak swojego chłopaka samego do klubu? - Zapytałam zaciekawiona.
Inne panienki nie puszczają samych swoich facetów. Wiadome dla nich jest, że w klubach jest pełno wytapetowanych landrynek czekających, aż ktoś postawi im drinka.
- Ufam mu. - Odpowiedziała krótko uśmiechając się pod nosem. - Jeszcze raz chciałam Cię za niego przeprosić.
- Spokojnie, mówiłam już, że to normalne jego zachowanie wobec mnie.
- Dużo rozmawiałam z Jay o waszych stosunkach.
- Naprawdę? - Zdziwiłam się.
- Tak, tak. Dziwi się dlaczego tak dobrze dogadujesz się z dziewczynkami, a z Lou nie możesz.
- Dziewczynki są kochane, zwłaszcza bliźniaczki, a Tomlinson zawsze był taki oziębły. - Westchnęłam. - Lepiej przyznaj kto wyrządził mu taką okropność, którą ma teraz na głowie.
Dziewczyna zaśmiała się perliście na moje słowa.
- Uznał, że czas na zmiany. - Przyznała. - Czekaj, czekaj! Zayn zlikwidował swoje pasemko. Jak Ci się teraz podoba?
- Uważam, że jest lepiej, choć z pasemkiem nie było źle. - Uśmiechnęłam się na samą myśl o Maiku.
- Masz obecnie kogoś na oku? - Zapytała zmieniając całkowicie temat.
- Teraz już nie. - Szczerze przyznałam.
- Ale ktoś był ...
- Dawno i nie prawda. - Zaśmiałam się.
Faktycznie był pewien chłopak. Chodziliśmy razem do klasy, ale wyprowadził się do Francji na studia.
- Rozumiem, przeszło. - Uśmiechnęła się. - Słyszałam, że ubóstwiasz fotografie.
- Prawda. - Kiwnęłam głową. - Najbardziej podoba mi się to, że robię to co lubię i jeszcze na tym zarabiam.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy o różnych bzdetach. W końcu rozeszłyśmy się do pokoi. Przebrałam się w moją standardową pidżamę czyli majtki i za duża koszulka i rozpuściłam włosy. Zeszłam jeszcze na chwilę na dół z zamiarem napicia się kiedy drzwi frontowe się otworzyły. Stanęli w nich chłopcy. To znaczy trzeźwy Harry, spity Louis i zalany w trupa Zayn, który opierał się na ramieniu Hazzy.
- Pomóż mi, proszę i zaprowadź go na górę. - Westchnął Styles pokazując na ledwo trzymającego się na nogach mulata.
Podeszłam do niego i wzięłam chłopaka pod rękę. Powoli szliśmy w stronę schodów, na których o mały włos nie wywinął orła. Otworzyłam drzwi jego pokoju i kątem oka zauważyłam jak loczek prowadzi swojego przyjaciela do pokoju. Kiedy Zayn leżał już spokojnie w swoim łóżku szczelnie okryty kołdrą chwyciłam za klamkę drzwi z zamiarem wyjścia z pokoju kiedy zatrzymał mnie lekko zachrypnięty głos.
- Sav, zostań ze mną.

***

Jest ten nieszczęsny czwarty rozdział;) Nie sądziłam, że uda mi się go napisać już dziś. Planowałam go wstawić dopiero w piątek. Piąty rozdział powinien pojawić się środa/czwartek. :*
Zapraszam do komentowania, to daje mobilizację do dalszego pisania.

8 komentarzy:

  1. świetne opowiadanie. bardzo mi się podoba :D
    pisz dalej. nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis mnie wkurza i to tak bardzo mocno. Te ich relacje są zdrowo pokręcone i jestem ciekawa dlaczego to tak właściwie się ułożyło. Mam wrażenie, że ta ich wzajemna niechęć opiera się na jakimś głębszym podłożu.
    Ach, Zayn i Sav. Coś iskrzy i strasznie mi się do podoba. Nie mogę się doczekać ich dalszych losów, tym bardziej, że Sav ewidentnie coś do niego czuje.
    Najbardziej podobała mi się Eleanor i jej dojrzałe zachowanie.
    Oby tak dalej. Pozdrawiam cieplutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. dawaj dalej i świetny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominacja do Liebster Award ! Sczegóły u mnie !http://onelovekalina.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa co się wydarzy w piątym rozdziale, czekam czekam! ;*
    Jest świetny , podoba mi się! trochę zimny jest Lou dla Sav, ale jesli tak wlasnie mialo byc , to zajebistą fabułę tego wymyśliłaś ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział, świetny blog ;) Lubię Twój styk pisania, bardzo mi się podoba ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby Savannah się zakochała? Na to mi wygląda. Mhm, może akurat coś z tego wyjdzie. Ta niespodzianka nie była wcale fajna, ech... Harry mógł to inaczej załatwić, powiedzieć od razu prawdę. Może nie pojechałaby do domu. Bo fakt - co by tam sama robiła? Skoro ojciec jest u Jay. A Louis też mógłby zachować się przyzwoicie, a nie zachowuje się jak małe dziecko. Dobrze, że ma taką dziewczynę :)

    OdpowiedzUsuń