czwartek, 8 listopada 2012

Jeden

  "Najwyższym wysiłkiem przyjaźni nie jest pokazywać przyjacielowi nasze błędy, ale ukazać mu jego własne."
- Przemyślałaś moją propozycje? - Odezwał się głos w słuchawce.
- Nie jestem przekonana do tego pomysłu. - Głośno wypuściłam powietrze z ust.
- Sav, nie rób mi tego. - Jęknął.
Były dwie opcje: odwiedzić najlepszego przyjaciela w Londynie i narazić się na spotkanie z bratem, lub zostać w domu i tym samym zawieść Styles'a. Już w zeszłym roku zapowiedziałam mu odwiedziny. Obiecałam na wakacje zawitać do jego skromnych progów. Tęskniłam za nim, cholernie tęskniłam. Nie widzieliśmy się już około roku. Ostatnim razem gdy był tu w Holmes Chapel, spędziliśmy razem raptem dwie godziny. Po tak długiej rozłące to niewiele. Teraz miałam okazję żeby spędzić z nim całe dwa miesiące. Bardzo chciałam tam jechać, jednak coś mnie cały czas powstrzymywało. Ta myśl, że on może się tam pojawić w każdej chwili, choć Harry zapewniał, że to nie możliwe.
- Jesteś pewien, że ..
- Spokojnie. pojechał z Eleanor do Francji. - Wtrącił mi się w zdanie. 
- To tak się nazywa ta jego dziunia. - Zaśmiałam się, a Harry po cichu zrobił to samo. Wiedziałam, że puszczał po mimo uszu moje komentarze w stronę Tomlinsona. Na pewno nie jest mu fajnie patrzeć kiedy jego dwaj najlepsi przyjaciele żyją jak pies z kotem.
- Wydają się bardzo zakochani.
- Pewnie leci na jego pieniądze. Haroldzik proszę cię jego nie da się go pokochać prawdziwą miłością. - Odparłam i wstałam z sofy, na której siedziałam i ruszyłam w stronę kuchni.
- Nie przesadzaj, Sav. - Skarcił mnie.
- Och, daj spokój sprzeczam się tylko.
- Nie ważne. - Westchnął. - To jak? Będziesz jutro? - Zapytał.
W słuchawce zapadła cisza. Już sama siebie nie rozumiałam. Loczek zapewniał, że go nie będzie, a ja nadal nie jestem przekonana.
- Savannah .. - Usłyszałam wręcz rozpaczliwy głos przyjaciela.
- Około drugiej powinnam być.
- Dziękuje! Sav, nawet nie wiesz jak się ciesze!
W tym samym momencie do moich uszu dobiegł odgłos przekręcanego zamka w drzwiach.
- Tak, ja też się ciesze. - Zaśmiałam się. - A teraz muszę już kończyć, ojciec wrócił. Do jutra. - Zacmokałam do słuchawki i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.
Stałam na środku kuchni z kompletnie zdezorientowaną miną, ponieważ zapomniałam po co tu przyszłam. Bezinteresownie zajrzałam do lodówki. W oczy rzucił mi się jogurt o smaku poziomek. Wyciągnęłam go, otworzyłam wieczko i jak na nie wychowanego człowieka przystało zaczęłam pić.
- Dziecko, wiesz Ty po co są łyżeczki? - Zapytał tata zjawiając się w kuchni.
- Po co je brudzić, skoro można pić bez nich?
- Gdzie popełniłem błąd? - Zapytał wznosząc ręce ku górze.
- Ej! - Zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramie.
- Co masz zamiar dziś robić? - Zapytał siadając przy stole.
- Pakować się. - Odparłam z uśmiechem wyrzucając puste opakowanie do śmietnika. - Jadę do Londynu. - Dosiadłam się.
- Londyn? - Zdziwił się. - Do Harrego, tak?
- Tak, dawno się nie widzieliśmy. - Uśmiechnęłam się.
- Ale wiesz, że tam będzie ..
- Nie będzie go. - Wtrąciłam się. - Jedzie ze swoją dziunią na wakacje. - Dodałam. - To dziwne, że on i Hazza mieszają razem, nie uważasz?
- Troszeczkę .. - Zaśmiał się.
Ojciec po rozstaniu z matką Lou, Jay poznał moją matkę i po prostu wpadli. Ona - wielka pani prawnik urodziła mnie i zniknęła. Stchórzyła, nie chciała mieć dziecka. Przecież to by zniszczyło jej karierę.
- A co ze studiem, Sav?
- Rozmawiałam z Jackson'em, te wakacje mam wolne. - Odparłam udając się do swojego pokoju.
Od zawsze interesowałam się fotografią, ale dopiero od dwóch lat robię to zawodowo. Mój przyjaciel Jackson ma własne studio. Zatrudnił mnie, dostawałam naprawdę pokaźną wypłatę. Oczywiście to on był tym głównym fotografem. Ja robiłam mniej poważne sesje. Kiedy to kobiety przychodziły wysyłał mnie, a sam przyjmował mężczyzn. Płci "brzydkiej" był o wiele więcej niż płci "pięknej", może dlatego, że Parker był gejem? Bardzo możliwe.
Gdy tylko przekroczyłam próg mojego królestwa zajrzałam do szafy i wyciągnęłam moje trzy największe walizki. Do jedne wrzuciłam buty. Wszystkie moje ukochane trampki, szpilki, adidasy i baleriny. Otworzyłam komodę i powyciągałam biżuterie, a z łazienki zabrałam kosmetyki. Z ciuchami był największy problem. Nie mogłam zabrać wszystkiego. Po co? Jadę tam na max półtora miesiąca, nie więcej. Uwielbiam nosić spódnice z lekko podwyższonym stanem. Więc i one znalazły się w jednej z walizek. Miliony bluzek, spodni typu rurki, tunik czy bluz również tam powędrowało. W końcu natrafiłam na sukienki mini. Znając Styles'a nie odmówi sobie wyjścia ze mną do klubu. Wybrałam cztery ulubione i spakowałam. Obiecałam , że przywiozę pokazać mu swoje portfolio. Odszukałam je i wsadziłam do torby podręcznej, w której zawsze miałam najpotrzebniejsze rzeczy. Nie zapomniałam o mojej lustrzance bez której od pewnego czasu nie ruszam się z domu. Po spakowaniu zmęczona ruszyłam w stronę łazienki. Ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Szybko namydliłam ciało i umyłam włosy.  Gdy wyszłam od razu ubrałam na siebie pidżamę składającą się z bluzki na ramiączka i spodni trzy czwarte. Wyszłam i od razu wskoczyłam pod kołdrę. Musiałam się wyspać. Nie dość, że muszę szybciej wstać, to czekają mnie cztery godziny jazdy samochodem. Zamknęłam powieki, które teraz wydawały się wyjątkowo ciężki i oddałam się o objęcia Morfeusza.
Rano leniwie otworzyłam jedno oko, potem drugie. Przekręciłam głowę tak aby móc spojrzeć na zegarek, który stał na szafeczce nocnej. Z impetem wparowałam do łazienki po drodze zabierając ciuchy. Była już jedenasta, godzinę temu powinnam wyjechać. Wsunęłam na siebie czarne rurki, białą bokserkę, na wierzch narzuciłam jeans'ową katanę z rękawami trzy czwarte, a na stopy wsunęłam czarne baleriny. Swoje blond włosy splotłam w luźnego warkocza. Zbiegłam na dół. Ojciec siedział przy stole i czytał poranną gazetę.
- Znieś mi proszę walizki. - Powiedziałam wyciągając miskę z szafki.
Rodzic bez słowa ruszył na górę. Ja w tym czasie zdążyłam zalać płatki mlekiem. Szybko skonsumowałam przygotowany posiłek i poleciałam na górę po beżową torbę. Wrzuciłam do niej telefon, klucze i butelkę wody mineralnej.  Tata wrzucił moje walizki do bagażnika mojego czarnego jeepa grand cherokee. Pożegnałam się z nim całusem w policzek i wyjechałam z podjazdu. Stwierdziłam, że nie będę się po drodze zatrzymywać. Chciałam jak najszybciej zobaczyć się z Hazzą. Na szczęście mieszkał on na obrzeżach Londynu, więc nie musiałam się tłuc po zatłoczonym mieście. Kiedy wjeżdżałam na ulice Styles'a spojrzałam n zegarek. Do chodziła czwarta. Głośno wypuściłam powietrze kiedy podjechałam pod posiadłość chłopaków. Tu jeszcze nie byłam. Przecież ja nigdy u niego nie byłam. Zgasiłam silnik i podeszłam pod drzwi. Zastanawiałam się czy zapukać, czy po prostu wejść. Wybrałam to drugie. Po cichu otworzyłam drzwi. Dom jak i zewnątrz tak i wewnątrz był piękny. Szłam przez korytarz. Po prawej stronie były drzwi prowadzące do kuchni, a na samym końcu salon. Loczek siedział tyłem do mnie na fotelu i oglądał telewizję. Odbiornik był wystarczająco głośno ustawiony aby chłopak nie zdołał usłyszeć otwieranych drzwi. Podeszłam bliżej i zakryłam mu dłońmi oczy.
- Co do ...
Nie dokończył, ponieważ odwrócił się i ujrzał mój uśmiech. Od razu podniósł się z kanapy. I złapał mnie w swoje ramiona podnosząc i kręcąc mną wokół swojej osi.
- Savannah kochanie jak ja Cię dawno nie widziałem. - Stwierdził odstawiając mnie na ziemię.
Zaśmiałam się w odpowiedzi.
- Jesteś głodna? Co ja gadam na pewno jesteś. - Odparł i pociągnął mnie w stronę kuchni.
Uwielbiam kiedy loczek gotuje. Nie ma lepszego kucharza od niego. Co by nie zrobił zawsze będzie pyszne. Tym razem przygotował zwykłą makaronową zapiekankę, za co jestem mu wdzięczna. Wiem, że umie przygotowywać różne wykwintne dania, ale zwykła zapiekanka w zupełności wystarczyła. Po zjedzonej w sumie już kolacji usiedliśmy w salonie na sofie z kubkami kakao w ręcę.
- Cu u Twojego taty? - Zapytał.
- Dobrze, dziękuje. Zrobił sobie mały urlop od pracy. - Uśmiechnął się.
- Faktycznie coś tam mama wspominała.
- Harry, wiesz, że moje walizki nadal są w bagażniku? - Zaśmiałam się.
- Zupełnie o nich zapomniałem. - Zawtórował mi. - Pójdziemy po nie później.
-Jak prace nad nową płytą? Wszystko poszło po wszej myśli? - Zainteresowała się.
- Jak najbardziej. Ten krążek jest o niebo lepszy od poprzedniego! - Zachwycał się. - Właśnie, a Ty? Dalej pracujesz u tego geja? - Zapytał upijając poprzednio łyk napoju.
-To mój przyjaciel. Przeszkadza ci to, że jest gejem? - Lekko podniosłam głos.
- Nie, nie o to mi chodziło. - Zmieszał się. - Tylko wiesz ... - Cwaniacko się uśmiechnął. - Może on tylko udaje żeby potem przelecieć cię gdzieś w krzakach? - Powiedział poważnie, a zaraz potem wybuchł śmiechem.
Złapałam za pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam w niego. Tym jednym gestem wywołałam wojnę na poduchy. W trakcie nie chcąco rozbiłam wazon. Kto jak kto, ale Styles wiedział jak rozładować atmosferę. Wyczuł, że nie potrzebnie określił tak Jacksona. Po ogarnięciu się od razu ruszyliśmy a górę do swoich łóżek.

***

Podobało się? Liczę na opinię w postaci komentarza;)

6 komentarzy:

  1. świetny rozdział czekam na kolejny<3
    szkoda że przestałaś pisać tamtego bloga, strasznie się wkręciłam w niego , ale w ten też się wkręcę spokojnie ;*<3
    pozdrawiam. i czekam na nowy.
    i zapraszam do siebie:
    http://lifebymomentss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :>
    Też ubolewam, że skończyłaś z tamtym blogiem :/
    Nie mogę się doczekać nowej notki <3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział no doczekałam się w końcu ;d to kiedy nastepny ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział,już nie mogę się doczekać następnego :)a tak przy okazji,dziękuję Ci bardzo,że skomentowałaś moje imaginy,bo nikt tego nie robi.To wiele dla mnie znaczy :) http://ultimo-respiro.blogspot.com/
    Pisz dalej,genialnie się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne, że się podobało. Robi się ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sweet Zapraszam do mnie http://keep-calm-and-fuck-off.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń